Od kilku tygodni jednym z głównych tematów związanych z ruchem drogowym jest kwestia wprowadzenia pierwszeństwa dla pieszych jeszcze przed przejściem. Zmiana ta, jeżeli wejdzie w życie, będzie miała ogromny wpływ na bezpieczeństwo rowerzystów w miastach. I będzie to wpływ zdecydowanie pozytywny.
Bezpieczeństwo ruchu drogowego w Polsce należy do najniższych w Europie, a polskie drogi przypominają często pole bitwy i prehistoryczną walkę o przeżycie. W szczególności dotyczy to niechronionych uczestników ruchu drogowego, regularnie rozjeżdżanych na przejściach dla pieszych i przejazdach dla rowerzystów, niezauważanych w przestrzeni miast i wsi.
Wzrost liczby takich zdarzeń i zmasowana akcja organizacji zajmujących się bezpieczeństwem sprawiła, że temat tysięcy ofiar na drogach znalazł się wreszcie w głównym nurcie dyskusji o potrzebie zmiany status quo z obecnego stylu azjatyckiego na znakomicie sprawdzający się model europejski.
Jednym z elementów zmian jest wprowadzenie pierwszeństwa na przejściach dla pieszych nie tylko – jak obecnie – na samym przejściu, ale jeszcze przed wejściem na nim. Coś co w Europie sprawdza się znakomicie, w Polsce jest obiektem zmasowanej nagonki, w której pierwsze skrzypce grają zwolennicy nurtu „szybko ale bezpiecznie”, dla których nowe przepisy będą de facto oznaczały koniec z ignorowaniem otoczenia i zmuszeniem do faktycznej obserwacji drogi, a tym samym – wolniejszej jazdy.
Niedawne badania Instytutu Transportu Samochodowego pokazały jasno, że problemem na polskich drogach jest przede wszystkim prędkość – większość kierowców przed i na przejściach jeździ dużo za szybko, więc trudno się dziwić że prawie każdy pieszy na drodze „wtarga” pod koła. Podobnie jak pojawiający się znikąd rowerzysta. Prędkość wpływa na wszystko – drogę hamowania, kąt obserwacji, drogę pokonaną w czasie reakcji i skutki ewentualnego zdarzenia. Przy przepisowej jeździe i obserwacji otoczenia w normalnych warunkach nie ma mowy o wtarganiu i trudności w zauważeniu pieszego.
Pytanie więc, co zmienią nowe przepisy i jaki mają wpływ na bezpieczeństwo rowerzystów? Zmienią wiele, a przede wszystkim – spowolnią ruch i ukrócą drogowy wyścig szczurów.
Nawet jeżeli połowa kierowców będzie szczerze przeklinać zmuszenie ich do większej uwagi, to ta druga połowa – jeżdżąca wolniej czyli przepisowo – wymusi na nich taką jazdę. Problemem dalej będą drogi o min. dwóch pasach w jednym kierunku, ale i tam powinna nastąpić duża poprawa. „Ciężka noga” stanie się lżejsza, gdy przed piratem będzie jechał wolniejszy kierowca, który będzie obserwował otoczenie przejść i hamował na widok pieszego. A że w miastach przejść jest dużo – trudno będzie jeździć sobie 80-90 km/h na długiej prostej bez ryzyka ogromnych konsekwencji.
Doszliśmy więc do rowerzystów – pomijając problem edukacji rowerowej i infrastruktury, w Polsce rowerzyści ogólnie boją się jeździć po ulicach, a im większy na nich ruch i prędkość, tym większy odsetek ucieka na chodniki. Masowy rowerzysta na jezdni również uspokaja ruch, ale nie robi tego obecnie tak dobrze, jak może uspokoić go pierwszeństwo dla pieszych na przejściach. Wolniejsze miasta, to szansa na ponowny powrót ruchu rowerowego na jezdnię (oczywiście za wyjątkiem dróg gdzie potrzebne są drogi dla rowerów lub można wyznaczyć pasy rowerowe), zwolnienie chodników dla pieszych i ograniczenie problemu przejeżdżania po przejściach dla pieszych.
Na tym nie koniec – obowiązek szukania pieszych w przestrzeni to również poprawa bezpieczeństwa na przejazdach dla rowerzystów, które w większości przypadków znajdują się obok przejść. Nawet jeżeli w pewnych sytuacjach kwestie pierwszeństwa rowerzysty dojeżdżającego do przejazdu przed samochodem są niejasne (nie wszędzie obowiązuje art. 27 1a PoRD), to już samo to sprawi że rowerzyści będą dużo lepiej zauważani.
Dlatego kibicuję nowym propozycjom, bo wolniejsze miasta to bezpieczniejsze miasta dla wszystkich, a także szansa na wzrost ruchu rowerowego i mniej stresujące prowadzenie zajęć z edukacji rowerowej z dziećmi.
Aleksander Wiącek
Przypomnijmy, że rowerzysta ma takie same obowiązki wobec pieszych jak pozostałe pojazdy uczestniczące w ruchu a czasem nawet szersze . Czyli zatrzymujemy się przed przejściami gdy wchodzi pieszy, nie omijamy pojazdu który zatrzymał się żeby przepuścić pieszego, także gdy pojazd zatrzymał się z przeciwnego kierunku ; nie omijamy pojazdów w korku jeśli zatrzymały się przed przejściem, przepuszczamy pieszych, których chodnik przecina nasz tor jazdy jeśli ich kierunek jest głównym
W kwestii jazdy po jezdni pełna zgoda, faktem jest też że rowerzysta mający wyżej głowę widzi więcej niż kierowca, co bardzo pomaga na drodze. Co do przecięć chodnika i drogi dla rowerów, to można uznać że jazda/chodzenie odbywają się na widoczność i raczej nie ma z tym problemów, o ile nie dotyczy wyjść np. zza wiaty przystankowej czy innego obiektu. Natomiast od strony prawnej oznakowanie P-10 w poprzek drogi dla rowerów nie oznacza przejścia dla pieszych i obowiązku rowerzystów wobec nich, gdyż kluczowe jest istnienie znaku pionowego D-6. Takie oznakowanie należy ogólnie traktować jako informację dla pieszych i rowerzystów, że pojawia się miejsce przecinania torów ruchu.